Buch – Trach!!!
Kolizja samochodowa w pełnię
Właśnie wtedy wydarzył się ten zderzakowy znak od Wszechświata.
Samochód uderzył w mój tył, zgniótł zderzak, pogiął maskę.
Na szczęście nic poważnego.
Ale symbolicznie… cóż za uderzenie!
Pierwsza myśl:
Wszechświat każe mi się zatrzymać.
Ale chwilę później przyszło drugie olśnienie:
A może właśnie odwrotnie?
Czy uderzenie w tył nie jest pchnięciem do przodu?
Czy to nie impuls, żeby ruszyć, działać, iść — zamiast stać?
Mój samochód jest jak moje ciało — sprawny, choć lekko poturbowany.
Może właśnie o to chodziło: naprawić, co trzeba, i jechać dalej.
Ten rok był dla mnie rokiem prób.
Choroba tarczycy. Lęk, że to coś gorszego. Lekarze, badania, słowa: „może rak, może nie”.
Strach. Przytłoczenie. Stany depresyjne.
A do tego przytycie — ciężar, który czułam nie tylko w ciele, ale i w duszy.
Walka z wagą, z granicami, z własnym poczuciem siły i kobiecości.
Zmiana kierunku działania.
Stare zamykało się z hukiem — w bólu, zmęczeniu, w poczuciu końca.
Nowe dopiero się rodziło: nowe obowiązki, nowe przestrzenie, nowe relacje.
Wszystko się we mnie przewracało.
Czułam, jak Wszechświat mówi do mnie:
„Stop. Zatrzymaj się, posłuchaj.”
I rzeczywiście — zatrzymał mnie.
Ale nie po to, żebym stanęła, tylko bym się zanurzyła.
Bym sprawdziła, kim jestem, czego pragnę, co tłumię, czego się boję.
Tarczyca — święte gardło, most między sercem a umysłem.
To centrum prawdy, komunikacji, głosu.
Kiedy choruje, często mówi:
„Zatrzymaj się i posłuchaj. Co chcesz naprawdę powiedzieć światu? Co odkładasz, co przemilczasz?”
Moje ciało, mądre i lojalne, zatrzymało mnie po to,
żebym wreszcie usłyszała własny głos — ten z głębi duszy,
a nie ten, który próbuje sprostać światu.
Wakacje. Retrospekcja.
Upadek. Trach!
Pęknięta łydka. STOP.
Z wielkich liter.
Przez miesiąc nie mogłam chodzić.
Brak ruchu. Brak ciała. Brak działania.
Zmęczenie, ból, bezsilność, złość.
Ale też — przymusowa konfrontacja ze sobą.
Z zatrzymaniem, z ciężarem, z granicami, które stawia życie.
Cofnięcie się i analiza.
Wszystkie te zatrzymania nie były karą —
to były znaki.
Lekcje, które miały mnie nauczyć widzieć całość.
Że życie nie dzieli się na „dobro” i „zło”,
na „idź” i „stój”.
Że każde wydarzenie — nawet to bolesne —
jest ruchem, impulsem, transformacją.
A teraz — pełnia w Baranie, Słońce w Wadze.
Ogień i powietrze. Działanie i harmonia.
To dokładnie ten taniec, którego doświadczam: Ja i Inni.
Baran mówi: „Ruszaj. Bądź sobą. Nie bój się być pierwsza.”
Waga odpowiada: „Ale pamiętaj o równowadze. O miłości, o delikatności w relacjach.”
A pełnia między nimi rozświetla most, który już w sobie tworzę —
między siłą a czułością,
między działaniem a zatrzymaniem.
Uderzenie w tył nie było ciosem, tylko pchnięciem.
Nie zatrzymaniem — lecz początkiem.
Nie „stop”, tylko „naprzód, dziewczyno.”
🌕 Przesłanie tej pełni 🌕
Pełnia w Baranie przypomina:
Nie bój się działać z serca.
Nie bój się być sobą — autentyczną, odważną, prawdziwą.
Ale pamiętaj o równowadze.
Działanie bez świadomości staje się ucieczką,
a świadomość bez działania — stagnacją.
Ta pełnia przynosi most między tym, co wewnątrz, a tym, co na zewnątrz.
Między tym, co mówisz światu, a tym, co w sobie czujesz.
To moment, by zintegrować, nie dzielić.
By ruszyć z miejsca, ale nie z pośpiechu.
Z serca.
Niech ta pełnia w Baranie przypomni nam wszystkim,
że ruch jest życiem.
Że nawet gdy Wszechświat wali w nas zderzakiem,
to tylko po to, żebyśmy ruszyli.
Nie z lęku — ale z miłości.
Nie po to, by uciekać — ale by wreszcie być.
🔥Wiedźma światła 🌕